Karp z Wieprza – Mój pierwszy złocisty

Karp z Wieprza – Wędkarstwo to tradycja rodzinna. Zaraziłem się nim od mojego ojca z którym, jeszcze jako dzieciak, uczestniczyłem w sobotnio – niedzielnych wędkarskich wyprawach. Mieszkaliśmy na Zamojszczyźnie, w Michalowie, niedaleko Szczebrzeszyna, tuż nad pięknie meandrującym wśród pól i łąk Wieprzem.

To była rzeka z bardzo bogatym rybostanem.

Przeważał kleń, bieługa(to taka nadwieprzańska odmiana płoci), jelec, świnka, brzana, tłuste kiełbie, ślizy no i szczupak oraz leszcz. Na karasie chodziliśmy z kolegami na pobliskie poniemieckie lotnisko, gdzie w po bombowych lejach było ich bez liku. Karasie i traszki zdominowały te okrągłe sadzawki a między głazami i w korzeniach drzew wygrzewały się jaszczurki i salamandry.

Karp z Wieprza

Opowiem przygodę z pierwszym moim spotkaniem z karpiem. Były wakacje, miałem 9 lat i swoją 3 częściową leszczynową wędkę, z której byłem bardzo dumny. Stosowałem ją zarówno do połowu kiełbi, leszczy jak i na szczupaka. Do tego dość gruba żyłka i czerwony spławik. Na sporej wielkości haczyk zakładało się gnojaczki, groch lub pszenicę oraz to co żyło na łąkach i w wodzie a więc pasikoniki, muchy, liszki, kłódki, pijawki, ważki, chrabąszcze.

W tym dniu łowiłem na tzw. „żukowym zakręcie” na zwykłą przepływankę, chodząc z wędką wzdłuż bagnistego brzegu.
Mój pierwszy karp, który niespodziewanie pojawił się u progu mojej wędkarskiej pasji, dokonał w mojej wyobraźni wielkiego spustoszenia. I tak, jak nagle się pojawił, tak i szybko zniknął. To była tylko chwila, w czasie której działałem jak automat. Branie było normalne, podtapiające spławik, nastąpiło typowe zacięcie i . ten opór szamoczącej się przy dnie dużej ryby.

Karp z Wieprza

Karp ciągnął z niewiarygodną siłą pod przeciwległy brzeg, postąpiłem krok do przodu, poczułem chłód rzecznego błocka w okolicach kolan, dalej nie mogę iść, bo w bagnie się utopię. Tułów wychyliłem do przodu, wędkę trzymałem już tylko w jednej wyciągniętej ręce, stawałem nawet na palcach, by tylko przetrzymać ten pierwszy atak. Chciałem zrobić pół kroku do przodu, lecz uwięzione w bagnie nogi nie dały się wyciągnąć. Tam gdzieś w środku rzeki karp szalał, na białym piaszczystym dnie widziałem jego potężny cień i te, tak absorbujące wzrok, boczne złociste błyski ciała wielkiej ryby walczącej o życie. Z dziecięcym uporem starałem się nie dopuścić do ucieczki, padłem na kolana, wyciągnięta ręka nie starczała, położyłem się na powierzchni błocka, poczułem jego gnijący zapach, zamknąłem oczy, chłodna maź zalała mi twarz. Nagle zmęczony karp zawrócił, kierując się w moją stronę, tuż przy mnie odpoczywał. Próbowałem wstać, lecz błocko nie pozwalało, przyssało się do mojego ciała.

Wędkę podciągnąłem bliżej siebie, podpierając się rękoma uniosłem ciało w górę, z trudem, lecz powoli powracałem do pozycji pionowej. Zaaferowany ratowaniem się z błotnej kąpieli, na chwilę zapomniałem o karpiu. Gdy przetarłem z błocka oczy, wędki już przy mnie nie było. Widziałem, jak powoli oddala się sunąc po powierzchni ciemnej breji. Długo wpatrywałem się w uciekającą ku drugiemu brzegowi bombkę spławika.
Uwięziony, nic nie mogłem zrobić, tylko obserwowałem, jak wędzisko znika pod powierzchnią wody. Znalazłem je w korzeniach nadbrzeżnych drzew, bez haczyka .Umorusany i trochę w błocku podtopiony wykąpałem się w rzece. Rodzicom o walce z karpiem opowiedziałem. O błotnej kąpieli nie.

Karp z Wieprza

Tym, którym opowiadałem, dziwili się, bo na tym odcinku rzeki karp nigdy nie występował. Może był to jakiś samotnik – globtroter. Później karpie łowiłem na rzece Por koło Sułowa oraz na niewielkim dopływie Wieprza, Śwince w rejonie Klemensowa. Od tej dziecięcej przygody minęło wiele lat, zanim początkowe rozczarowanie, przerodziło się w podziw dla tej złocistej, silnej i mądrej ryby.


Jerzy Makara
Pozdrawiam
Jerzy Makara


Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments