Węgorz Łowimy – Putrament przyrównał go do diabła. Rybacy opowiadali o nim niestworzone historie, które – wyśmiewane przez naukowców – okazywały się często prawdą. Dla wielu wędkarzy jest rybą nie do złowienia, dla innych – chlebem powszednim. A może to rzeczywiście bies w rybiej skórze?
Już od kilku dekad węgorz jest u nas rybą wzbudzającą nie lada emocje. W latach 70. wydawało się, że nasze jeziora – przede wszystkim mazurskie – na długo pozostaną prawdziwym eldorado dla łowców tej ryby. Potem nastąpił krach. Konia z rzędem temu, kto potrafi dziś wskazać stuprocentowo pewne węgorzowe łowisko.
Owszem, słyszy się o takich akwenach, tylko potem okazuje się, że rzeczywistość ma się nijak do buńczucznych zapowiedzi. Nie znaczy to oczywiście, że wędkarze węgorzy nie łowią. Coraz częściej są to jednak sukcesy przypadkowe, a wyholowane ryby przypominają raczej duże rosówki niż ponadmetrowe potwory. Czy jesteśmy skazani na wędkarskiego totolotka, czy też możemy planowo i systematycznie łowić duże węgorze? Chciałbym się opowiedzieć za tą drugą opcją, ale od razu zaznaczę – przy obecnym stanie polskich łowisk jest to bardzo trudne.
Węgorz Łowimy: Na stoku ławicy
Zaczynamy rzecz jasna od wytypowania odpowiedniego akwenu – i od razu zaczynają się schody. Najczęściej słyszymy tyle tajemnicze, co niewiele mówiące zdania typu „biorą na Niegocinie!”. Jasne, już jedziemy, tylko że potem lądujemy nad kilkusethektarową wodą, do której nie wiemy, jak podejść. Dlatego o wiele cenniejsze są konkretne namiary typu „niewielkie jezioro X, w zatokach”, albo „starorzecze Y, w zielsku”. Oczywiście o takie wskazówki znacznie trudniej, ale tylko one dają nam rzeczywistą szansę na złowienie ryby z doskoku, na przykład podczas weekendowego wypadu. Inna sprawa, gdy mamy do dyspozycji dwutygodniowy urlop. Wówczas jesteśmy w stanie wytypować i sprawdzić kilka typów miejscówek, nawet na większym akwenie. Wystarczy nam informacja, iż w ogóle są tam węgorze.
W sierpniu wiele jezior kwitnie, przy dnie występują braki tlenowe. Podążające za drobnicą drapieżniki opuszczają najgłębsze partie plos i zajmują stanowiska albo w pasie litoralu (w jeziorach eutroficznych, mocno zarośniętych), albo w sąsiedztwie stoku ławicy, na głębokości 4–6 metrów (w zbiornikach mezotroficznych, głębszych i lepiej natlenionych). Wzorcową miejscówką jest pas głębszej wody tuż przy strefie szuwaru, tam gdzie dno raptownie opada. Problem w tym, że takiego stanowiska nie da się obłowić z brzegu – pozostaje łódź.
Węgorz Łowimy: Z łodzi
Dochodzimy do pierwszej poważnej rozterki węgorzowego łowcy. Wędkowanie z łodzi jest trudniejsze, zwłaszcza w nocy (cokolwiek by mówić, węgorze biorą lepiej po zmroku niż w dzień, wyjątki potwierdzają regułę) – poza tym na wielu akwenach nie wolno pływać po ciemku. Załóżmy, że jest to dozwolone – pojawiają się jednak problemy natury technicznej. Łódź narzuca stosowanie krótkich wędzisk – niezbędne jest więc zamontowanie spławika przelotowego ze świetlikiem. Możecie mi Państwo wierzyć – w nocy taki zestaw plącze się niespotykanie często, jakby wbrew statystyce. Dlatego nie powinniśmy w żadnym razie stosować plecionek. Ich rozsupływanie po ciemku to gehenna, a zdolność amortyzacji zrywów ryby jest zerowa.
Do wyholowania nawet okazowego węgorza wystarczy żyłka 0,26–0,28 mm, zresztą może być grubsza – rybie to nie przeszkadza. Nieco cieńszy przypon, duży haczyk (1–1/0–2/0). Nie dajmy się zmylić z pozoru wąskiemu pyskowi węgorza – ta ryba połyka naprawdę duże kęsy! Większy haczyk może być przeszkodą wyłącznie dla niewymiarowych „sznurowadeł” – i bardzo dobrze! Z tego samego względu nie warto stosować małych przynęt. Jeśli rosówki (na wielu wodach rzeczywiście najskuteczniejsze) – to w pęczku. Arsenał przynęt uzupełniają żywe i martwe rybki (ukleja, płoć, krąp, a przede wszystkim stynka) bądź ich fragmenty, odwłoki raków pręgowanych (może być cały skorupiak), jelita drobiowe i wątroba.
Węgorz Łowimy
Łódź zwalnia nas z konieczności oddawania dalekich rzutów. Mając pod sobą 5 metrów wody, możemy lokować zestaw nawet tuż przy burcie. Najlepiej jednak ustawić się 7–8 metrów od granicy szuwaru i penetrować kolejne pasy wody począwszy od samych roślin. Najwięcej brań ma zwykle miejsce w strefie metra – dwóch od trzcin lub pałek, jeśli dno raptownie tam opada. Warto eksperymentować z gruntem – drapieżniki mogą żerować
w pół wody! Dzięki świetlikom brania są niezwykle widowiskowe – spławik raptownie zanurza się, dłuższą chwilę stoi pod powierzchnią, a potem rusza pod wodą ku szuwarom. To odpowiednia chwila do zacięcia i rozpoczęcia forsownego holu. Podbierak węgorzowy powinien być wykonany z gęstej żyłki (nie siatki!), gdyż ryba wije się tak skutecznie, że poplącze nam wszystko w mgnieniu oka.
Węgorz Łowimy: Z brzegu
Co jednak robić, gdy wędkowanie z łodzi jest niemożliwe? Cóż, stanowiska brzegowe również mogą nam przynieść sukces. Najsensowniej jest wtedy wędkować z pomostu wychodzącego poza strefę szuwaru i stosować tę samą taktykę, tylko „od przeciwnej strony”. Zdaję sobie jednak sprawę, że o takowy pomost – zwłaszcza na obcym jeziorze – łatwo nie jest. Największe szanse dają wtedy stanowiska na różnego rodzaju cyplach – stok ławicy jest zwykle blisko – lub w ujściach rzek, kanałów itp. Łowienie z brzegu na spławik wymaga stosowania dalekich rzutów, dlatego większość wędkarzy nastawia się na zestawy gruntowe. Co powinno być ich najistotniejszą cechą? Rozmowy z wieloma węgorzowymi fachowcami przekonały mnie, iż… kołowrotek. Koniecznie z wolnym biegiem szpuli, umożliwiający zarówno rejestrację brania, jak i wydający rybie żyłkę praktycznie bez oporu. Jeden ze znakomitych mazurskich łowców ocenia, iż 90 procent węgorzy rezygnuje z przynęty po wyczuciu silniejszego oporu.
Czy nasza węgorzowa zasiadka – obojętnie na brzegu czy łodzi – zakończy się sukcesem? Trudno powiedzieć, ale na pewno nie „zaliczymy” tej ryby, jeśli nie będziemy próbować. Wystarczającą nagrodą może być sama sceneria sierpniowej nocy. Lato powoli się kończy, warto wykorzystać jego uroki…
Tekst Paweł Oglęcki
Materiał umieszczono na stronie ZPW dzięki uprzejmości Redakcji Wiadomości Wędkarskich tel.: +48 (22) 620 69 03, fax: +48 (22) 620 50 84, e-mail: redakcja@ww.media.pl