Świat nie stoi w miejscu – a już na pewno nie świat wędkarski. Ciągle zaskakują nas nowe pomysły, niektóre okazują się funta kłaków warte, inne zmieniają wędkarską historię na zawsze.
Dziś kilka słów o bocznym troku. Ale nie o takim, jaki jest już znany zarówno ze spinningu, jak i z metod gruntowych. To znaczy…
Istota pomysłu jest taka – połączyć boczny trok z zestawem spławikowym. Idea nie jest nowa, bo boczny trok kusi wielu różnych „wynalazców”, pozwala bowiem w sposób niezwykle elastyczny stosować nawet dość duże obciążenie przy zachowaniu czułości zestawu i wrażliwości na najdelikatniejsze brania. W troku bocznym biorąca ryba nie ma – przynajmniej w pierwszej fazie brania – kontaktu z głównym obciążeniem.
Takie próby były czynione już wcześniej. Na przykład pewną odmianą tego pomysłu jest metoda tzw. feeder pole, gdzie na bocznym troku do ciężkiego zestawu rzecznego instaluje się klasyczny feederowy koszyczek, z którego z nurtem rzeki wydobywa się smuga zanęty wabiąca ryby wprost na haczyk z przynętą.
Boczny trok ze spławikiem
Tym razem jednak chodzi o zestaw na wodę stojącą. Często istnieje potrzeba połączenia zestawu lekkiego
z koniecznością wyrzutu na sporą odległość. Wbrew pozorom karpie i leszcze wcale nie są takie chętne do brania przynęt na topornych zestawach. Wymyślono zatem zestaw z bocznym trokiem, w którym wskaźnikiem brań jest umocowany łącznikiem do montowania wagglerów spławik z wyjątkowo długą antenką, podobny do klasycznych spławików leszczowych, które cechuje nisko umieszczony korpus. Spławiki te mają jednak obciążenie własne, zatem obciążenie na bocznym troku montowane jest tylko po to, aby ułatwić wyrzut zestawu. Bez problemu można je wymienić, np. gdy zmienią się warunki pogodowe. Spławik natomiast jest na tyle czuły, że wykaże każde, nawet najbardziej delikatne branie.
Dzięki takiemu połączeniu otrzymujemy zestaw, którym co prawda wędkować możemy tylko z gruntu, ale za to jest on niezwykle czuły. Z drugiej strony możliwość odpowiedniego obciążenia zestawu doceni każdy, kto próbował zarzucić lekki zestaw spławikowy długim teleskopem. W tej chwili dostępnych jest na rynku wiele wędzisk tego typu, których długość przekracza 8 metrów – mają po 9, 10, a nawet więcej metrów. Są wśród nich modele klasy „power” przeznaczone do łowienia dużych ryb, takich jak karpie, liny i duże leszcze. Jednak poważnym problemem jest takie zmontowanie zestawu, by dało się nim odpowiednio zarzucić. Nie jest to problem bynajmniej teoretyczny, dlatego już od dawna wędkarze próbują go rozwiązać. Boczny trok ze spławikiem jest jednym z takich pomysłów.
Boczny trok ze spławikiem
Boczny trok ze spławikiem
W jaki sposób łowimy takim zestawem? Najpierw należy w klasyczny sposób wygruntować, tym razem jednak nie musimy zakładać gruntomierza, bo obciążenie na bocznym troku spełni jego funkcję. Ponieważ trok montowany jest w sposób najprostszy z możliwych, poprzez przeciągnięcie żyłki przez gumowy stoper, która następnie blokowana jest zwykłym węzłem, istnieje możliwość łatwego przesuwania troka. W zależności od potrzeb (np. sposobu żerowania ryb) możemy uzyskać mniejszy lub większy dystans do przynęty na haczyku. Poniżej nawlekamy dwa gumowe stopery, które pełnią rolę buforów i zapobiegają zbyt łatwemu przesuwaniu się bocznego troka.
I jeszcze jedna uwaga – ustalając grunt, musimy postarać się, aby nie było zbyt dużego luzu pomiędzy spławikiem a obciążeniem na bocznym troku. Wtedy będziemy mieli pewność, że spławik zareaguje natychmiast po braniu.
Tekst Józef Wróblewski
Rys. K. Gozdera
Materiał umieszczono na stronie ZPW dzięki uprzejmości Redakcji Wiadomości Wędkarskich tel.: +48 (22) 620 69 03, fax: +48 (22) 620 50 84, e-mail: redakcja@ww.media.pl