Jesienią spławikowcy muszą zmieniać łowiska, aby zwiększyć szanse na przeżycie ciekawej przygody.
To trudny i wymagający, lecz bardzo ciekawy sezon dla łowców białorybu. Warunki na niektórych łowiskach zmieniają się praktycznie co dzień, co jednych irytuje, innych mobilizuje do częstszych kombinacji.
Jesienią różne rodzaje łowisk wymagają różnego podejścia. Najtrudniejsze do scharakteryzowania są kanały, chociaż najwięcej się w nich dzieje. O jesiennym wędkowaniu w jeziorach i dużych rzekach można powiedzieć krótko – aby do wiosny. Kanały to zupełnie inna bajka.
Lepsze i gorsze
Charakterystyka naszych kanałów jest różna. Mamy ich szeroki przekrój. Począwszy od krótkich i wąskich kanałków melioracyjnych, poprzez większe kanały łączące jeziora, aż do kanałów typowo żeglugowych. Nie można zapomnieć
o kanałach przy elektrowniach, gdzie warunki odmienne są od pozostałych. Każdy przekop wodny wymaga indywidualnego podejścia, ale najważniejszą ich cechą jest to, że wszystkie należą do ciekawych i dobrze rokujących, jesiennych łowisk.
Skłamałbym pisząc, że wszystkie kanały późną jesienią są świetnymi łowiskami, ale na listę pewniaków wpisałbym kanały z ciepłą wodą. Niewiele ich mamy i większość jest znana. To najpewniejsze i najbardziej popularne miejsca dla spławikowców w zimnych okresach.
Inną grupą są kanały łączące jeziora. To bardzo ciekawe łowiska, ale najbardziej chimeryczne. Ryby gromadzą się w nich na krótko w zależności od temperatury i wiatru. Wędkarz poza własnymi umiejętnościami musi liczyć na szczęście. Bywają dni, że ryb jest mnóstwo i biorą chętnie lub odwrotnie, przez kilka godzin spławik nawet nie drgnie. Najczęściej jesienią łowi się średniej wielkości płocie i krąpie. Sporadycznie pojawiają się większe pojedyncze leszcze. To także dobry okres na okonie agresywnie reagujące na małe, żywe przynęty. Czasami wokół zanęty z czerwonymi pinkami zgromadzi się pokaźne stadko pasiastych garbusów.
Inne nęcenie
Kanały, szczególnie krótkie, łączące jeziora, wymagają odpowiedniej taktyki nęcenia. Z uwagi, że nigdy nie wiadomo, czy ryby aktualnie żerują, nie warto nęcić tradycyjnie, tzn. wrzucać zanęty w większej ilości na początku. Jeśli ryb nie ma w wybranym miejscu, to już ich prawdopodobnie nie będzie do końca krótkiego, jesiennego dnia. Osobiście praktykuję testowanie różnych odcinków. Jeżeli nad wodą nie spotkam innych wędkarzy, to zaczynam od odcinków przy samym ujściu kanału. Zarzucam zestaw z małą przynętą bez nęcenia. Jeśli po kilku minutach są brania, to rozrabiam i wrzucam dwie do trzech niedużych kul zanęty. Następnie dorzucam systematycznie, ale w bardzo małych ilościach. Jeśli brań nie ma, szybko przenoszę się na środkowy odcinek kanału. Jeśli łowisko na to pozwala, warto przejechać samochodem wzdłuż kanału i poobserwować innych wędkarzy. Wielu spławikowców podobnie szuka ryb i zatrzymują się tam, gdzie aktualnie coś bierze.
Jesienią nigdy nie komponuję zanęt samodzielnie. Kupuję gotowe mieszanki. Sprawdzają mi się ciemne lub całkiem czarne, drobno zmielone zanęty na płoć. Nawet jeśli w kanale pojawiły się krąpie, to nie zmieniam zanęty. Miałem przypadki złowienia kilku ładnych leszczy, które pełne były czarnej płociowej zanęty. Kilogram mieszanki wystarcza na jedną wyprawę.
Na dużej wodzie
Wędkowanie w większych kanałach żeglugowych wygląda inaczej. „Duża woda” jest mniej chimeryczna, ale ryby są bardziej nieufne, a jesienią wymagają większej finezji. Wybieram spokojne odcinki łowiska, najczęściej środkowe, osłonięte od wiatru drzewami. Na większych kanałach zdarzają się większe ryby. Tu nęcę tradycyjnie, obficie. Na początku 5–7 średniej wielkości kul, a następnie donęcam wyłącznie pinkami z procy. Ryby pojawiają się po pewnym czasie, ale po 2–3 godzinach mogę liczyć nawet na kilka ładniejszych leszczy lub tłustych płoci.
Duże kanały melioracyjne przypominają bardziej małe, spokojne rzeczki niż kopany ludzką ręką kanał. Spośród wszystkich kanałów te wydają się najmniej atrakcyjne. Jeśli w okolicy dostępne są wyłącznie zbiorniki z wodą stojącą, to warto odwiedzić okoliczne kanałki i zarzucić zestaw w odcinkach przyujściowych.
Lekki spławik
Jesienne wędkowanie jest finezyjne. Preferuję delikatny spławik, cienką żyłkę i mały haczyk. Jesienią nie stosuję gruntówki. Większość kanałów otaczają duże drzewa liściaste. Opadłe liście zalegają dno i tworzą dywan, którego ryby unikają. Dodatkową trudnością jest miękkie podłoże. Przy tradycyjnym gruntowaniu można nie zauważyć liści, dlatego po ustawieniu gruntu „na styk” (tzn. haczyk delikatnie muska dno) przepuszczam kilkakrotnie zestaw bez przynęty. Jeśli haczyk zaczepia o liście, podnoszę spławik do góry. Zauważyłem, że najlepsze brania są ok. 5 cm nad warstwą liści. Czasami jest to głębokość 15 do 20 cm mniejsza od głębokości łowiska. Rzadko można znaleźć pewne, twarde dno pozbawione jesiennych odpadków.
Najpewniejsze jesienne metody to lekka przepływanka prostym batem. Jeszcze lepsze efekty daje zestaw skrócony, tzw. tyczka, lub (gdy nie ma wiatru) delikatna bolonka z 2–3-gramowym spławikiem. Metody gruntowe, bez spławika, najmniej sprawdzają się późną jesienią. Ryby biorą na tyle delikatnie, że trudno zauważyć branie na szczytówce.
Na jesienne kanały przegotowuję spławiki z bardzo długą antenką, którą wyważam do ¼ wysokości. Brania nie są agresywne i trudne do zauważenia. Często spławik po prostu się zatrzymuje, przytopi lub wystaje zaledwie kilka milimetrów. Tak jesienią biorą nawet większe ryby.
Sprawdzają się przynęty zwierzęce, delikatne. Ochotka, kolorowa pinka lub pojedynczy biały robak. Pamiętajmy, że okres, kiedy drzewa pozbywają się liści, a ptaki już odleciały, nie jest najlepszą porą dla spławikowców.
Z dnia na dzień
To, co jest charakterystyczne dla jesiennych warunków, to niestabilność brań. Jeśli dzisiaj ryby biorą w tym miejscu, to nie znaczy, że jutro będzie tak samo.
Michał Filipowski
Materiał umieszczono na stronie ZPW dzięki uprzejmości Redakcji Wiadomości Wędkarskich tel.: +48 (22) 620 69 03, fax: +48 (22) 620 50 84, e-mail: redakcja@ww.media.pl