PZW – Rybki w mętnej wodzie – Czyli jak to jest z PZW?
PZW – Wędkarz niezrzeszony w PZW musi za przyjemność wędkowania zapłacić 600 zł rocznie i 60 zł za jeden dzień wędkowania; składka pełna członkowska wynosi 62 zł, ulgowa 31 zł. Około 600 tys. Polaków opłaca te składki i inne wymuszone opłaty, choć uregulowania ustawowe mówią tylko o zezwoleniach.
Do 1989 r. stowarzyszenia wędkarskie zrzeszone w Polskim związku wędkarskim organizowały wędkarstwo na wodach publicznych pobierały składki, organizowały regulaminy połowów PZW miało przyznany status stowarzyszenia wyższej użyteczności publicznej.
Sytuację zmieniło wprowadzone w 1989 r nowe prawo o stowarzyszeniach i nowelizacji prawa wodnego w 2001 r.
Jan bez ziemi
Do tego angielskiego króla porównuje dzisiejsze PZW Władysław Walczak biegły sądu okręgowego w Płocku z zakresu wędkarstwa. Wody w większości wróciły do właścicieli, a z tego, co pozostało, utworzono obwody rybackie.
Przepisy prawa stanowią, że PZW jako stowarzyszenie uprawnione do rybactwa są zobowiązane do sprzedawania Polakom, a konkretnie każdemu, kto będzie sobie tego życzył, zezwolenia na uprawianie amatorskiego połowu ryb zgodnie z powszechnym prawem dostępu do wód publicznych i tylko na obwody rybackie. Tymczasem okręgi PZW, nie wprowadzając do obiegu zezwoleń, chociaż zobowiązał je do tego art. 7 ustęp 2 wspomnianej wyżej ustawy, podały do publicznej wiadomości, że każdy, kto chce wędkować, musi należeć do PZW, opłacać składki i stosować się do regulaminu Związku.
– Płocczanie – pisze w liście do redakcji Niezależna.pl pan Władysław Walczak – przyzwyczajeni do wędkowania po Wiśle na podstawie karty wędkarskiej i zezwolenia rocznego za 50 lub 35 zł zostali zmuszeni przy pomocy mandatów od policji i straży rybackiej wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego zmuszeni do występowania do PZW, opłacania kilku składek i przestrzegania unormowań związku.
PZW – Mimo że zmiany w ustawie potwierdziły obowiązek posiadania tylko karty wędkarskiej, a na obwód rybacki dodatkowo zezwolenia, straż rybacka wojewody egzekwowała od wędkarzy łowiących spod lodu poza obwodami rybackimi obowiązek posiadania legitymacji PZW z opłaconymi składkami.
Pazerny związek
Wędkarz niezrzeszony w PZW musi za przyjemność wędkowania zapłacić 600 zł rocznie i 60 zł za jeden dzień wędkowania; składka pełna członkowska wynosi 62 zł, ulgowa 31 zł. Około 600 tys. Polaków opłaca te składki i inne wymuszone opłaty, choć uregulowania ustawowe mówią tylko o zezwoleniach.
Jako biegły sądu okręgowego w Płocku z zakresu wędkarstwa – twierdzi dalej Władysław Walczak – nie mogę zrozumieć , że funkcjonariusze Policji i straży rybackich pod groźbą grzywien żądali dotychczas bez instrukcji, a teraz z instrukcją Komendy Głównej, wbrew praw legitymacji PZW i przestrzegania unormowań związku. Zastanawiamy się, wędkarze-obywatele, gdzie prawo, sens i logika, po co i dlaczego komenda Główna Policji z Państwową strażą rybacką wyposażone w środki przymusu, przekraczając swe uprawnienia, chcą na „siłę uszczęśliwić Polaków” posiadaniem legitymacji i płaceniem haraczu na PZW w postaci składek, skoro Polacy decyzjami Sejmu , Senatu i prezydenta mogą łowić ryby poza obwodami rybackimi, posiadając tylko wydaną przez urząd starosty kartę wędkarską, a na łowienie w określonym obwodzie rybackim powinni posiadać zezwolenie za opłatą.
Z danych publikowanych w prasie i zebranych od obkładanych grzywną wędkarzy wynika, że PZW posiada w 47 obiektach zarybionych schroniska, przystanie i łowiska specjalne. Dlaczego więc gospodaruje na wodach państwowych i pobiera składki od ponad 600 tys. członków, co daje dochód ok. 100 mln zł?
Prawem Kaduka
Nikt z zarządu PZW nie był w stanie odpowiedzieć na sformułowane w tym materiale pytania. Zlekceważono też interpretacje poselskie, chociaż w odpowiedzi na nie minister rolnictwa stwierdził wyraźnie, że legitymacja nie może zastępować zezwolenia, a zmuszanie do uczestnictwa w stowarzyszeniu narusza art. 6 prawa o stowarzyszeniach. Szef resortu dodał też, że opłata za zezwolenie winna być adekwatna do kosztów zarybiania, karta wędkarska jest dokumentem uprawniającym do amatorskiego połowu ryb, a zezwolenie jest dodatkowo potrzebne tylko w obwodach rybackich.
Ze wszystkich przepisów prawnych PZW ceni sobie jednak najwyraźniej prawo Kaduka.
Autor: Kaja Bogomilska – www.niezalezna.pl
Artykuł został umieszczony na stronie ZPW dzięki uprzejmości Redaktora Naczelnego Portalu www.niezalezna.pl
Grzegorza Wierzchołowskiego.
Dylematów na temat praktyk PZW jest wiele i trudno jest zazwyczaj je zrozumieć ale to nic dziwnego. Nasze prawo serwuje tyle dualizmów i przepisów wykluczających się wzajemnie, że „głowa boli”. Mnie natomiast nurtuje problem następujący :
skoro mówimy o POLSKIM Związku Wędkarskim to opłaty za łowienie winny być jednakowe na terenie Polski. Tym czasem, wiele okręgów nie potrafi się dogadać i kto na tym cierpi ? Szary wędkarz, który jadąc w inną część kraju i musi dokonywać różnych dopłat mimo, że chce łowić na wodach tegoż samego POLSKIEGO ZW. Druga sprawa : wierchuszka PZW zapomina, że żyje i utrzymuje się ze składek miłośników wędkowania i traktuje wędkarzy nie do końca fair. Procent składek który zostaje w kołach pozwala na niewiele. Od lat nagrody na zawodach organizowanych przez koła PZW to często kołowrotek za 30 zł, podpórka lub inny gadżet za parę groszy a siedziby okręgów są wypasione i zapewniają ciepłe posadki dla ludzi dla których wymyśla się przeróżne dziwne stanowiska. Znam przypadek funkcji pod tytułem koordynator ds. społecznej straży rybackiej. Z tego co się orientuję SSR są powoływane przez starostów powiatowych i bezpośrednio podlegają Państwowej Straży Rybackiej. Poza tym „koordynator ds. SSR” nie jest umocowany prawnie w Statucie PZW,
w żadnej ustawie dotyczącej rybactwa ani nigdzie. Moim zdaniem większość zarządów PZW zapomniała, że jesteśmy po transformacji ustrojowej, że z dnia na dzień zachodzą zmiany. Jest to nadal ideologiczny beton tkwiący w klimatach PRL.
A szary wędkarz cóż…. płaci bo pasja nie ma ceny. Wędkarze wszystkich okręgów łączcie się !!!