Polski Klub Wędkarski w Szkocji
Wędkowanie Szkocja -Na łamach naszej strony pragniemy Państwu przybliżyć działalność oraz kontynuowanie wędkarskiej pasji naszych kolegów po wędce Polaków żyjących i wędkujących w Szkocji.
Niesiony chęcią odwiedzenia Szkocji trafiłem na forum fishermann.pl. Może nie skupia wielu użytkowników ale działają z dużym rozmachem co zaowocowało stworzeniem klubu wędkarskiego
Fishermann Angling Club. Zapamiętajcie nazwę bo na pewno jeszcze usłyszycie o Kolegach ze Szkocji.
Zapraszam do lektury krótkiego wywiadu z Maciejem Kowalkowskim, założycielem forum i klubu.
FishHunter-Skąd pochodzisz i dlaczego Szkocja?
Maciej Kowalkowski– Pochodzę z Bydgoszczy. W PL układało się różnie, przeważnie nie za dobrze jeśli chodzi o finanse:) Jak większość z nas, to właśnie z powodów finansowych postanowiłem szukać szczęścia poza granicami kraju. Dlaczego Szkocja? Nie był to planowany wybór, raczej spontaniczna decyzja. Pomogli mi praktycznie obcy ludzie (dziś przyjaciele), których poznałem na jednym z emigranckich for. Za tę pomoc jestem im bardzo wdzięczny.
FH– Jaką metodę wędkarską Preferujesz?
M.K- Zdecydowanie spinning. Jest to aktywna forma wędkarstwa, gdzie człowiek ciągle jest w ruchu. Każda zmiana miejscówki podczas spinningowania rodzi w wędkarzu nadzieję na ciekawy okaz. Z natury jestem „turystyczną duszą”, lubię zmieniać miejsca i poznawać nowe łowiska, a spinning daje mi większe możliwości poznania tych łowisk i obławiania miejscówek. Ale nie stronię też od innych metod. Z przyjemnością też zasiadam z feederkiem, gruntówką, wagglerkiem czy trupkiem. Ostatnio zainteresowałem
się metodą muchową.Jednak spinning zawsze na pierwszym miejscu.
FH– Skąd pomysł na założenie klubu?
M.K– Pomysł na założenie klubu zaczerpnąłem od chłopak
ów z Big Fisha, z Irlandii. Zaraził mnie tym pomysłem Romek – prezes tamtejszego klubu.Zawsze chciałem zrobić coś więcej w tym hobby, niż tylko zwykle wyjazdy na ryby. Zgrana paka przyjaciół + klub, to świetny sposób na rozwijanie wędkarskich umiejętności i poznawanie nowych łowisk. Mając klub i jakieś fundusze do dyspozycji łatwiej zorganizować dalsze wypady, zawsze to taniej wychodzi, a na tym chyba zależy wszystkim. Poza tym wszelkie
zawody z ciekawymi nagrodami bardziej mobilizują ludzi i zbliżają do siebie. Mam nadzieje, że i nam się to uda.
FH- Czy łowiska łososiowe są w Szkocji tak drogie jak niesie legenda w Anglii?
M.K- Trudno mi się odnieść do tego pytania, bo nie wiem jakie „legendy” krążą wśród Angielskich wędkarzy. Ceny permitów są naprawdę różne. Słyszałem, że są odcinki rzek gdzie płaci się po kilkaset funtów za dzień, ale nie jestem w stanie teraz tego potwierdzić. Być może to tylko plotki. Na pewno są łowiska gdzie permit dzienny kosztuje ok.100 funtów. Ale takich łowisk jest stosunkowo mało, i nie sądzę by był sens wydawać tyle pieniędzy za dzień, gdzie szansa złowienia nie wynosi 100%. Z reguły
łowiska to koszt dzienny od 2,5 futa (Loch Lomond) do 15 futnów. Na większości łowisk na jakich byłem, ceny nie przekraczały
10 funtów za dzień. Sezonowo między 20-100 funtów. Inaczej sprawa ma się z łososiem, tutaj trzeba mieć dodatkowe pozwolenie, którego koszty zaczynają się od 45 funtów za dzień lub 120 za sezon.
Z permitami jest tu inaczej niż w Anglii. Praktycznie każde bajoro ma swój regulamin i osobne pozwolenia.
FH– Jaką metodę i przynęty Poleciłbyś na tutejsze łososie?
M.K– Jako spinningista oczywiście spinning:) A najskuteczniejsze przynęty to kopyta 9,5 cm i wahadłówki tzw.toby. Z kolorystyką to już trzeba się wstrzelić. Skuteczną metodą na mniejszych i płytszych rzekach jest oczywiście fly. Ale w tym ekspertem nie jestem, więc nie będę się wypowiadał:)
Faktem jest, że na spina parę łośków (keltów) wyciągnąłem. Najlepsze efekty w połowie lutego, na srasznie wolno prowadzące przynęty. Praktycznie orałem dno ślamazarnie kręcąc kołowrotkiem:)
FH– Krótko o przepisach i zwyczajach panujących na Szkockich łowiskach?
M.K– Trochę już wyżej napisałem przy okazji cen permitów. Najważniejsza rzecz…zawsze przed wyjazdem na nowe łowisko trzeba się zorientować gdzie kupić permit. Są wody, gdzie pozwolenia kupisz u strażników, ale są i takie że kupić trzeba przed przyjazdem nad wodę. Trochę to utrudnia życie, ale można przywyknąć.
Co do przepisów…każde łowisko ma swoje. Przepisy ogólne zawsze są zamieszczane na permitach, a szczegóły można się dowiedzieć w okolicznych sklepach wędkarskich. Nie sposób tu wymienić cokolwiek. Jeśli ktoś byłby zainteresowanym danym łowiskiem, to z chęcią pomogę w znalezieniu info na ten temat.
FH– Co sądzisz o C&R, nie chodzi mi o samą metodę ale to co się dzieje na forach ( wyzwiska, kłótnie)
M.K– Sprawa niezwykle dyskusyjna. Sam chciałem kiedyś napisać obszerny artykuł na forum, ale ludzie różnie to odbierają…więc dałem sobie spokój. Ale jeśli chodzi o wyzwiska itd, wiem z własnego doświadczenia, że najwięcej hałasu robią ci, którzy C&R propagują tylko w sieci, nie nad wodą.Osobiście nie widzę nic złego w tym, że ktoś raz na pół roku zabierze sobie świeżą rybę.Oczywiście z umiarem, a nie 20 kg ryby, której de facto nie potrzebuje. I pod warunkiem, że ma pozwolenie.
Klub który zakładam jak najbardziej propaguje C&R, i nie dopuszczalne będzie zabieranie czy męczenie ryb podczas klubowych wypadów. Ale co kto robi na gruncie prywatnym, to pozostawmy ich sumieniu.Jeśli chodzi o C&R w sieci, to sądzę że ta nazwa jest nadmiernie wykorzystywana, przeważnie przez ludzi mało odpowiedzialnych, próbujących zrobić dobre wrażenie. A nie o to w tym przecież chodzi.
FH– Czy spotkałeś się z niechęcią Szkockich wędkarzy na tutejszych łowiskach?
M.K– Osobiście nie. Słyszałem dużo, ale nic takiego nie doświadczyłem.
FH– Czy uważasz że jedynie nasi Rodacy są problemem tutejszych łowisk?
M.K– Wręcz przeciwnie! Problem z Polskimi wędkarzami jest strasznie wyolbrzymiany przez media, różne organizacje antyemigracyjne i co najgorsze…przez samych polaków. U siebie nad rzeką nie raz widziałem zachowania tubylców po złowieniu ryb. Dla nich nie ważne są okresy ochronne, pozwolenia.Większość naszych rodaków mysli ” jak im wolno, to mnie też”, a to błąd.
Rangersi patrzą na Szkockich wędkarzy z przymrużeniem oka i tak ich też traktują.Tymczasem polak złapany na złamaniu regulaminu łowiska płaci holendarne kary.Dlatego my powinniśmy bezwzględnie dostosowywać się do warunków tu panujących i budować swoją wędkarską reputację. A jaka ona będzie, zależy od nas samych.
FH– Rekord do pobicia?
M.K– Pytasz o rekordy szkocji? Jeśli tak, to chyba większość jest do pobicia:)
FH– Plany na przyszłość?
M.K– Przede wszystkim rozwijanie działalności klubu i integracji z tubylcami.A później…marzy mi się wypad do Szwecji czy na Ebro:) Wszystko do zrealizowania.
Materiał opublikowano na stronie www.zpw.pl dzięki uprzejmości kolegów: www.fishhunter.webnode.com
Z Maciejem Kowalkowskim rozmawiał: Dariusz „Kerad” Gorgoń
Zdjęcia. Maciej Kowalkowsk